Moja historia z happy endem

Być może powstrzyma to kogoś w podjęciu zbyt pochopnej decyzji o wzięciu kredytu na który go nie stać... kredyty jak wszystkie inne produkty są dla ludzi, ale trzeba zachować zdrowy rozsądek...

Podzieliłam moją opowieść na 3 części:

odsłona I: Rekomendacja T przyszła (dla mnie) za późno

odsłona II: Skarga do KNF

odsłona III: HAPPY END-nareszcie

Rekomendacja T przyszła....

(dla mnie) za późno
Odsłona I:
   głupota, niefrasobliwość, brak zdrowego rozsądku- po obu stronach


          Pragnę opowiedzieć Państwu moją historię (ku przestrodze) głupoty mojego śp. męża i niefrasobliwości banków ( nie wymienię ich aby nie mieć procesów sądowych ).
W ubiegłym roku (2009) mój mąż nabrał kredytów na ogromną dla mnie sumę ok.60,000. - niestety zaufałam mu i powierzyłam domowe finanse, bo ja będąc sama na rencie dorabiałam pracując głównie nocami w sortowni pieniędzy nie starczało już sił na zajmowanie się domem.
Otworzyły mi się oczy dopiero, gdy śp. mąż ciężko zachorował i w lutym 2010r. zabrakło jego pensji (pracował na zlecenie i nie płacił ubezpieczenia chorobowego).
         Te wszystkie kredyty i karty kredytowe w sumie w 3 bankach zostały udzielone mojemu mężowi bez mojej wiedzy i zgody.
Pytam się jakim prawem? Nasza rodzina nie miała już zdolności kredytowej. W BIK był uwidoczniony nasz ogromny kredyt hipoteczny na 45.000 CHF (tylko rata tego kredytu to było 1000-1500 zł miesięcznie + ubezpieczenie tego kredytu z uwagi na nasz wiek 50+ rzędu 190 zł.
3 banki udzieliły mojemu mężowi kredytów na podstawie jego śmiesznych zarobków- ok 1000 renty i ok 900 zł z tytułu pracy na zlecenie – doprawdy niesłychana niefrasobliwość doradców z tych banków- a gdzie moje prawo do życia? W naszej rodzinie na życie zostawiono 300-500 zł.
Pomimo to dopóki mogłam spłacałam te zadłużenia – ale potem przestałam, bo nie dałam rady.
Mąż przebywał w szpitalu od 2 stycznia aż do śmierci 17.08.
          W tych 3 bankach złożyłam roszczenia ubezpieczeniowe z tytułu ciężkiego zachorowania – taką klauzulę znalazłam w umowach kredytowych, które znalazłam w domu. Niestety na moje nieszczęście mąż zachorował na stwardnienie boczne zanikowe SLA a nie na stwardnienie rozsiane. SLA nie było ujęte w koszyku ubezpieczycieli – jest to nieuleczalna bardzo rzadka choroba, ale dla ubezpieczycieli nie istnieje smutne prawda?
Mało tego- w żadnym z tych banków nie mogłam się za nic dowiedzieć, bo nie byłam stroną umowy, Windykacja telefoniczna owszem wydzwaniała straszyła , groziła, ale chcieli rozmawiać tylko z mężem- niby jak jeżeli był on po tracheotomii? Przestałam odbierać jego telefon- dla bezpieczeństwa swojego zdrowia psychicznego.
Ewa W.
10/09/2010

Obserwatorzy